- prałam pędzle co dwa dni
- przed nałożeniem kremu myłam bardzo dokładnie ręce
- robiłam sobie peeling enzymatyczny
- nałożyłam maseczkę
- sprawdziłam datę ważności podkładu , kremu, bazy , pudru, bronzera i różu
- częściej spinałam włosy w pracy
- starałam się kontrolować aby nie dotykać twarzy dłońmi
- sprawdziłam, które nowe kosmetyki ostatnio używałam
I tak to trwało tydzień i nic się nie poprawiało. Szczerze myślałam,że mam albo uczulenie na produkty spożywcze albo uczula mnie jakiś kosmetyk. Ale jaki? musiałabym eliminować każdy po kolei. I wtedy przyjrzałam się temu paskustwu dokładniej i zastanowiło mnie dlaczego taki stan utrzymuje się ciągłe w tym samym miejscu a nie występuje w innych częściach twarzy lub ciała? I dlaczego rano wygląda to dużo gorzej niż wieczorem, czy za dnia? Wykryłam co jest przyczyną!
Nawet nie podejrzewałyście tego- poszewka od poduszki! Tak, tak to ona była nośnikiem całego tego bałaganu na mojej twarzy. Ale jak do tego doszło?
Wina jest tak naprawdę moja i przyznaję się bez bicia.
Często robię peeling enzymatyczny na noc i zmywam go rano. Śpiąc w nim wycieram kosmetyk w poszewkę, dodatkowo następnego dnia kremuje wieczorem twarz i także kolejna dawka ląduje na poszewce. I po 7 dniach, mam tam całe zaprzyjaźnione grono bakterii, roztoczy i martwego naskórka.(Także dokarmiam zwierzątka swoim kosztem :P) Teraz zanim położę się spać z peelingiem kładę na poduszkę czysty ręcznik. Skóra wróciła bardzo szybko do swojego zdrowego stanu.
Tak więc dziewczyny ku przestrodze - jeżeli zauważyłyście, że nagminnie powstają wam wypryski w tych samych miejscach, przestudiujcie punkty, które wyszczególniłam na początku i zadbajcie o częściej zmienianą poszewkę na poduszce . Dobranoc
Masz rację. Ja chyba nigdy nie wpadłabym na to, że może to być od poduszki.
OdpowiedzUsuń